poniedziałek, 31 lipca 2017

subiektywny spacer powarszawski - z "Praską Ferajną"


 Po raz pierwszy zdecydowałem się na odbycie subiektywnego spaceru w większej grupie. I choć nie przepadam za stadnym zwiedzaniem - i co oczywiste - fotografowaniem - nie żałuję. 
 W dodatku okazja była wyjątkowa. Trafiłem na informację, że "Praska Ferajna" - organizuje w sobotę 30 lipca,  spacer po warszawskiej Pradze śladami walk powstańczych. 
 Powstanie Warszawskie na Pradze - to temat mało znany i nie do końca opracowany. Z problemami dotyczącymi informacji o przebiegu Powstania na Pradze zetknąłem się kilka lat temu, gdy wraz ze Zbyszkiem Ładyginem przygotowywaliśmy materiał o ks. Józefie Szykowskim, kapelanie IV obwodu (Praga), ps. Michał, który rok po Powstaniu zginął tragiczną śmiercią w jednej z tatrzańskich jaskiń. Ale to inna historia...
---
 Spacer śladami Powstania na Pradze to były naprawdę niesamowite godziny. Prowadził nas Spacerolog Praski Jarek (p. Jarosław Kaczorowski). Wędrując po praskich ulicach - od Skaryszewskiej, przez Targową, Kijowską, Brzeską, Ząbkowską - aż do Wileńskiej, Inżynierskiej i 11 Listopada w ciągu kilku godzin "przeżyliśmy" te kilka dni z sierpnia 1944 roku. Zatrzymywaliśmy się przed budynkami, miejscami, które miały zostać zdobyte - i dowiedzieliśmy się czemu zdobyte nie zostały. Oglądaliśmy zachowane do dziś ślady po pociskach na murach budynków, które zdobyto; dowiedzieliśmy się czemu i jak szybko zostały opuszczone przez Powstańców. Stawaliśmy w bramach, zaglądaliśmy do klatek schodowych i na podwórka, z których wybiegały drużyny powstańcze, i na które wracały po nierównym boju. Wędrówkę zakończyliśmy zapalając znicze pod tablicą upamiętniającą dowódcę walk na Pradze - płk Antoniego Żurowskiego.
---
Zapraszam do obejrzenia zdjęć z "subiektywnego spaceru" śladami Powstania na warszawskiej Pradze. Zdjęcia ułożone są w kolejności fotografowania - czyli zgodnie z "marszrutą" (od Skaryszewskiej - po 11 Listopada). Nie podpisuję ich specjalnie - bo każdy przystanek to była barwna opowieść Praskiego Spacerologa. A tego odtworzyć na negatywie się po prostu nie da :)




 

 
  


 


 
 
---
To był wyjątkowy spacer. 
---
A z "Praską Ferajną" i z Spacerologiem Praskim z przyjemnością przespaceruję się jeszcze w przyszłości... :)
---

(wszystkie zdjęcia podczas spaceru zostały wykonane aparatem Zenza BRONICA SQ-A, z obiektywem ZenzanonS, f2.8/80, na negatywie Ilford HP5+ ("świeconym" na ISO 160). Negatyw wywołałem w Ilfotecu DD-X (1+4, 6.5 minuty), zdigitalizowałem i opracowałem w "cyfrowej ciemni".)

czwartek, 27 lipca 2017

Analogiczny spacer dookoła Morskiego Oka (część 2)




Spacer dookoła Morskiego Oka rozpoczynamy po wyjściu ze schroniska i zejściu po dosyć stromych schodkach nad sam brzeg. Wyraźna ścieżka prowadząca bezpośrednio nad brzegiem lub - czasem - wznosząca się nieco powyżej pozwala w ciągu mniej więcej godziny obejść jezioro dookoła. Oczywiście w zimie spacer jest nieco trudniejszy, a część południowa przebiegająca u podnóży masywu Mięguszowieckiego - może być nie do przejścia ze względu na zasypanie lawinami. Ale i na to znajdują się rady..
październik 2010, godziny poranne; aparat: Start 66, obiektyw Emitar 1:3.5/75, z ręki, czas 1/125 sek., f8.0, ISO 400 (Ilford HP5+), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
 Wędrowanie tuż nad taflą jeziora to niesamowita przyjemność. Otaczające nas szczyty ulegają zwielokrotnieniu, spiętrzeniu, odbijając się - często w sposób zwielokrotniony - w tafli wody. A gdy powieje choć lekki wietrzyk - na powierzchni wody pojawiają się drobniutkie zmarszczki, fale, załamania. Gdy mamy szczęście i znad szczytów otaczających jezioro od południa i zachodu przebije się jakiś promień Słońca - cała tafla zamienia się w diamentowy kobierzec...
  "Polowanie" fotograficzne na odbicie Mnicha, Mięguszowieckich Szczytów czy innych okolicznych turni, piargów, żlebów - to ogromna przyjemność...



październik 2010, godziny poranne; aparat: Start 66, obiektyw Emitar 1:3.5/75, z ręki, czas 1/125 sek., f5.6, ISO 400 (Ilford HP5+), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
lipiec 2011; aparat: Yashica Mat, obiektyw Yashinon 1:3.5, f=80, z ręki, czas 1/60 sek., f4.0, ISO 125 (Ilford FP4+), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia". 
lipiec 2011; aparat: Weltaflex, obiektyw: Meritar 1:3.5, f=75 mm, z ręki, czas 1/125 sek., f5.6, ISO 80 (Rollei RETRO 80S Agfa), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
lipiec 2011; aparat: Weltaflex, obiektyw: Meritar 1:3.5, f=75 mm, z ręki, czas 1/125 sek., f5.6, ISO 80 (Rollei RETRO 80S Agfa), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
lipiec 2011; aparat: Weltaflex, obiektyw: Meritar 1:3.5, f=75 mm, z ręki, czas 1/60 sek., f5.6, ISO 80 (Rollei RETRO 80S Agfa), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
czerwiec 2015; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, z ręki, czas 1/250 sek., f16.0, ISO 400 (Ilford HP5+), wywołanie negatywu i opracowanie obrazu: wywołanie własne (Rodinal: 1+50, 11 min.), digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
 Widoki z południowej strony jeziora są równie atrakcyjne...
lipiec 2011; aparat: Weltaflex, obiektyw: Meritar 1:3.5, f=75 mm, z ręki, czas 1/60 sek., f5.6, ISO 80 (Rollei RETRO 80S Agfa), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
 
lipiec 2011; aparat: Weltaflex, obiektyw: Meritar 1:3.5, f=75 mm, z ręki, czas 1/60 sek., f5.6, ISO 80 (Rollei RETRO 80S Agfa), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
Ze szlaku wiodącego dookoła Morskiego Oka możemy "odejść" nieco w górę - w stronę Czarnego Stawu (szlakiem prowadzącym między innymi na Rysy) by móc podziwiać jezioro z innej perspektywy.
południowo-wschodnia część Morskiego Oka, widok na ścieżkę do Czarnego Stawu i na Rysy, czerwiec 2015; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, ze statywu, czas 1/250 sek., f22.0, ISO 400 (Ilford HP5+), wywołanie negatywu i opracowanie obrazu: wywołanie własne (Rodinal: 1+50, 11 min.), digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".

 Aby móc podziwiać Morskie Oko "z przeciwnej strony" czyli od wschodu - musimy po obejściu całego jeziora, wrócić na wysokość schroniska i w jego pobliżu odnaleźć wejście na słynną skądinąd "ceprostradę" wiodącą do Dolinki za Mnichem i na Szpiglasową Przełęcz.
czerwiec 2015; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, z ręki, czas 1/125 sek., f11.0, ISO 100 (Acros 100), wywołanie negatywu i opracowanie obrazu: wywołanie własne (Rodinal: 1+50, 13.5 min.), digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
lipiec 2011, aparat: Yashica Mat, obiektyw Yashinon 1:3.5, f=80, z ręki, czas 1/60 sek., f4.0, ISO 125 (Ilford FP4+), wywołanie  negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".


 Jak napisano wcześniej - Morskie Oko warto odwiedzić o każdej porze roku. W zimie - choć trudniej jest się dostać do jeziora, choć czasem niemożliwe będzie obejście jeziora dookoła - piękno "surowej, tatrzańskiej przyrody" obsypanej skrzącym się w promieniach mroźnego Słońca śniegiem - rekompensuje te niedogodności. A jeśli jeszcze uda nam się znaleźć nad Morskim Okiem wczesnym rankiem po świeżym opadzie śniegu - mamy możliwość skorzystania z dodatkowej atrakcji - spaceru po zalodzonej tafli Morskiego Oka...

luty 2014; aparat: Zenza BRONICA Q-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, statyw, czas 1/250 sek., f22.0, ISO 400 (Kodak TMY-2)), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
 

 luty 2014; aparat: Zenza BRONICA Q-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, statyw, czas 1/250 sek., f22.0, ISO 400 (Kodak TMY-2)), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".


luty 2014; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:3.5, f=150 mm, statyw, czas 1/250 sek., f22.0, ISO 400 (Kodak TMY-2), szara połówka, wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
 ---
Bez względu na to o jakiej porze roku dotrzemy nad Morskie Oko, o jakiej porze dnia zaczniemy i skończymy nasz spacer dookoła jeziora, warto już po zakończeniu wędrówki wejść ponownie - choćby na werandę w schronisku nad Morskim Okiem - usiąść przy jednym z okien i przez chwilę, godzinę, kilka minut posiedzieć w milczeniu patrząc za okno...
 
"...[-]..."Zostaję sam. Wolno włażę koślawą drabinką do "kurnika". Brnę po kostki w mieszaninie starych, niepotrzebnych nikomu menażek, puszek po konserwach i wszelkiego rodzaju śmieci....[-]... W kącie leży mój śpiwór. Zwalam się ciężko na siennik i właściwie nic mi się już nie chce: ani jeść, ani spać - wiem tylko, że jest mi smutno."
 [Jan Długosz, "Ściana lęku"]
---
dawno,  dawno temu, albo wczoraj...
październik 2010, godziny poranne; aparat: Start 66, obiektyw Emitar 1:3.5/75, z ręki, czas 1/125 sek., f4.0, ISO 400 (Ilford HP5+)wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".


---
zapraszam - w przyszłości na kolejne analogiczne spacery...
---
Fotografie wykorzystane w tekście powstały w różnych latach - w okresie od 2010 do 2017 roku; wykonane zostały aparatami "tradycyjnymi" - czyli rejestrującymi obraz na kliszy. Informacje zawarte w tekście pochodzą - głównie - z "Bedekera tatrzańskiego", autorstwa: G. Barczyka, R. Jakubowskiego, A. Piechowskiego, G. Żurawskiej,  wydanego przez PWN w 2000 roku. 

środa, 26 lipca 2017

Analogiczny spacer dookoła Morskiego Oka (część 1)

Morskie Oko albo Rybie Jezioro

"Sławie tego jeziora nie zadaje kłamu rzeczywistość. Kto miał sposobność poznać Morskie Oko, gdy ono słońcem całe oświecone przemawia do duszy człowieka dźwiękami poezyi, czy gdy się mieni wód swoich tęczowemi barwami, czy odzwierciedla w sobie niebotyczne skały, czy gdy się uśmiecha wiosenną zielenią brzegów swoich, a mrozi widokiem śniegów w turniach okolicznych, czy gdy się obłoki o uwieszone nad niem urwiska roztrącają, zawsze wrażenie tu schwycone, przenieść zdoła umysł ludzki w świat marzeń."

 Tak w swoim "Ilustrowanym przewodniku do Tatr i Pienin" pisał o Morskim Oku Walery Eliasz  w 1886 roku. (III wydanie).
Nie należy się zatem dziwić, że to miejsce - do dziś - stanowi bodaj najważniejszy punkt turystyczny na terenie Tatr (polskiej części), który nieomal każdy chce odwiedzić.
wrzesień 2013; aparat: Weltaflex, obiektyw: Meritar 1:3.5, f=75 mm, z ręki, czas 1/100 sek., f8.0, ISO 125 (Ilford FP4+), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".

  Zanim jednak "zdobędziemy" Morskie Oko - trzeba do niego dotrzeć. Eliasz w swoim przewodniku podaje aż 8 możliwości: drogą jezdną przez Bukowinę i Głodówkę, drogą jezdną przez Jurgów, Podspady i Jaworzynę Spiską, drogą jezdną (ale nie "na kołach" - tylko konno, wierzchem) przez Poronin,  Ciche, Zgorzelisko i Poroniec, drogą pieszą przez Waksmundzką Polanę, drogą pieszą przez Gęsią Szyję, drogą pieszą przez Zawrat, drogą pieszą przez Krzyżne i wreszcie - z Węgier - drogą pieszą przez dolinę Wielką, Polski Grzebień, dolinę Białej Wody i Białki.
 Współcześnie - znakomita większość turystów docierających do Morskiego Oka, "zdobywa" je drogą jezdną od Łysej Polany, tyle że owa "droga jezdna" pokonywana jest pieszo (historia zmian w sposobie docierania do Morskiego Oka to odrębna "epopeja"). 
 Zanim więc będziemy mieli okazję przespacerować się wokół "perły Tatr Polskich" - musimy odbyć wielokilometrowy "spacer". Z widokami podczas tego spaceru - na "dojściu" do Morskiego Oka bywa różnie, ale jest po drodze jedno "pewne miejsce", które można - i należy - "zwiedzić", bez względu na pogodę. 
---
Wodogrzmoty Mickiewicza.   
 Duży wodospad, a właściwie ciąg, złożony z trzech dużych i kilku znacznie mniejszych wodospadów, znajduje się na potoku Roztoka około kilometra od jego ujścia do Białki. Wodospady, zwykle nazywane są łącznie Wodogrzmotami Mickiewicza. W skład Wodogrzmotów wchodzą: Wyżni Wodogrzmot (ledwo widoczny z kamiennego mostu), Pośredni Wodogrzmot (najlepiej widoczny) i Niżni Wodogrzmot (poniżej mostu, zupełnie z niego niewidoczny oraz kilka mniejszych wodospadów - bez odrębnych nazw. Wodogrzmoty opadają z progu skalnego jaki stworzyła „zawieszona” Dolina Roztoki (lodowiec spływający tą doliną miał znacznie mniejszą siłę niszczącą niż główny lodowiec Doliny Białej Wody – nie wciął się tak głęboko w skały i po jego ustąpieniu pozostał próg). Wodogrzmoty, nazwane tak z racji potwornego huku (grzmotu) spadającej nimi wody (szczególnie po dużych opadach), zwiedzane były przez turystów już na początku drugiej połowy XIX wieku. Dostęp do nich, zwłaszcza do Pośredniego i Wyżniego, ułatwiały ścieżki, wybudowane w roku 1886 przez Towarzystwo Tatrzańskie. To samo Towarzystwo w roku 1891, z okazji sprowadzenia rok wcześniej do Polski prochów Mickiewicza nadało Wodogrzmotom, wbrew logice, imię wieszcza, którego związek z Tatrami, a nawet z Podhalem, był żaden. Fakt ten upamiętniono tablicą, wmurowaną przy Niżnim Wodogrzmocie. W pobliżu Wodogrzmotów od drogi jezdnej "odchodzą" dwa szlaki - jeden w górę doliny potoku Roztoka, do - między innymi - Doliny Pięciu Stawów Polskich, drugi - w dół doliny, prowadzący do schroniska na polanie Stara Roztoka.
jeden z wodospadów w rejonie Wyżniego Wodogrzmotu, czerwiec 2015; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:4.5, f=200 mm, ze statywu, czas 1/15 sek., f11.0, ISO 80 (Retro Rollei 80S), wywołanie negatywu i opracowanie obrazu:wywołanie własne (Rodinal: 1+50, 14 min.), digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
most nad Wodogrzmotami Mickiewicza (nad Niżnim), droga im. Oswalda Balzera; lipiec 2011; aparat: Yashica, obiektyw Yashinon 1:3.5, f=80, z ręki, czas 1/60 sek., f4.0, ISO 125 (Ilford FP4+), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu  i "cyfrowa ciemnia".
Wodogrzmoty Mickiewicza (Pośredni Wodogrzmot), lipiec 2011; aparat: Yashica, obiektyw Yashinon 1:3.5, f=80, z ręki, czas 1/30 sek., f5.6, ISO 125 (Ilford FP4+), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia". 
widok z drogi im. Oswalda Balzera w rejonie Wodogrzmotów Mickiewicza w kierunku ujścia potoku Roztoka do Białki, wrzesień 2015; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, statyw, czas 1/60 sek., f11.0, ISO 100 (Acros 100), wywołanie negatywu i opracowanie obrazu: wywołanie własne (Rodinal: 1+50, 13.5 min.), digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
---
Po pokonaniu całej drogi dochodzimy do celu...
 
 Morskie Oko jest największym zbiornikiem wodnym na obszarze Tatr. Leży na dnie Kotła Morskiego Oka, zajmując powierzchnię ok. 0,3454 (lub 0,3492) km2 przy wymiarach 862x566 m. Jego lustro znajduje się na wysokości 1395 m n.p.m. (w zależności od stanu zawodnienia). Głębokość Morskiego Oka wynosi 50,8 m, co daje mu w tej kategorii 5 miejsce w Tatrach. Znajduje się w nim około 9 mln. 935 tys. m3 wody. Długość jego linii brzegowej wynosi 2613 m. Jego brzegami prowadzi dobrej jakości ścieżka turystyczna (częściowo nieznakowana). Wody Morskiego Oka wypełniają dno misy polodowcowej, częściowo wydłużonej w kierunku północnym (w tym kierunku miał miejsce spływ mas lodu). Od północy misa zamknięta jest przez rygiel skalny, na którym „złożona” została morena czołowa. Nadmiar wody odprowadzany jest z Morskiego Oka przez Rybi Potok. Na wale morenowym, zamykającym od północy nieckę Kotła Morskiego Oka i tuż za nim znajduje się kompleks dwóch schronisk turystycznych, znanych pod wspólna nazwą Schronisko nad Morskim Okiem im. Stanisława Staszica.


schronisko "Stara Wozownia", lipiec 2011; aparat: Yashica, obiektyw Yashinon 1:3.5, f=80, z ręki, czas 1/30 sek., f5.6, ISO 125 (Ilford FP4+), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".  
schronisko nad Morskim Okiem, lipiec 2011; aparat: Yashica, obiektyw Yashinon 1:3.5, f=80, z ręki, czas 1/30 sek., f5.6, ISO 125 (Ilford FP4+), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".  

lipiec 2011; aparat: Yashica, obiektyw Yashinon 1:3.5, f=80, z ręki, czas 1/125 sek., f5.6, ISO 125 (Ilford FP4+), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".

---

  Rybi Potok jest głównym ciekiem wodnym Doliny Rybiego Potoku. Wypływa z północnego brzegu Morskiego Oka, tuż obok schroniska turystycznego i po przepłynięciu stu kilkudziesięciu metrów tworzy ciąg trzech rozlewiskowych stawków. Są to, kolejno od Morskiego Oka: Małe Morskie Oko (ok. 2200 m2, głębokość 3,3 m); Żabie Oko (ok. 1100 m2, głębokość 2,3 m) i Małe Żabie Oko. Dane tego ostatniego nie są publikowane, wiadomo jednak, że jest to najmniejszy i najpłytszy zbiornik wody w tej grupie. 
 
rejon Morskiego Oka (Małe Morskie Oko), luty 2014, aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, z ręki, czas 1/250 sek., f22.0, ISO 400 (Kodak TMY-2), wywołanie negatywu: Zakład Fotograficzny, opracowanie obrazu: digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
rejon Morskiego Oka (Żabie Oko), czerwiec 2015; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, ze statywu, czas 1/125 sek., f11.0, ISO 100 (Acros 100), wywołanie negatywu i opracowanie obrazu: wywołanie własne (Rodinal: 1+50, 13.5 min.), digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".

rejon Morskiego Oka (Żabie Oko), wrzesień 2015; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, ze statywu, czas 1/125 sek., f11.0, ISO 100 (Acros 100), wywołanie negatywu i opracowanie obrazu: wywołanie własne (Rodinal: 1+50, 13.5 min.), digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".

---
czerwiec 2015; aparat: Zenza BRONICA SQ-A, obiektyw: ZenzanonS 1:2.8, f=80 mm, ze statywu, czas 1/125 sek., f11.0,
ISO 100 (Acros 100), wywołanie negatywu i opracowanie obrazu: wywołanie własne (Rodinal: 1+50, 13.5 min.), digitalizacja negatywu i "cyfrowa ciemnia".
Po dotarciu do Morskiego Oka, odpoczynku w schronisku - możemy zacząć spacer dookoła jeziora...

cdn... 
---
Fotografie wykorzystane w tekście powstały w różnych latach - w okresie od 2010 do 2017 roku; wykonane zostały aparatami "tradycyjnymi" - czyli rejestrującymi obraz na kliszy. Informacje zawarte w tekście pochodzą - głównie - z "Bedekera tatrzańskiego", autorstwa: G. Barczyka, R. Jakubowskiego, A. Piechowskiego, G. Żurawskiej,  wydanego przez PWN w 2000 roku. 



wtorek, 11 lipca 2017

Analogiczny spacer po Dolinie Kościeliskiej (część 3)

Zanim wejdziemy w kolejne (trzecie licząc od północy) zwężenie dolinne (początkiem tego zwężenia jest Wyżnia Kościeliska Brama zwana również Bramą Raptawicką) warto - choć na chwilę - wejść w głąb rozpoczynającego się tuż przed zwężeniem Wąwozu Kraków.



Punkt 7.
"Wąwóz Kraków"

Dolna część Wąwozu - do wejścia do Jaskini Smocza Jama udostępniony jest dla ruchu turystycznego. Od Jaskini obowiązuje - w sezonie - ruch jednokierunkowy, po przejściu Jaskini należy zejść wyraźną ścieżką na Halę Pisaną. Wąwóz - jest typowym przykładem doliny krasowej (część stanowi zawalony korytarz jaskini przepływowej) wyciętej przez spływającą wodę w wapieniach jury i kredy serii wierchowej. Przez większą część roku Wąwóz pozbawiony jest stałego odpływu powierzchniowego, po gwałtownych (lub długotrwałych) opadach dnem Wąwozu spływa burzliwy potok uniemożliwiający wejście w głąb Wąwozu. Nazwa - pochodzenia ludowego - związana jest ze skojarzeniem wąskiego wąwozu - z wąskimi uliczkami Krakowa (stąd lokalne nazwy: "rynek", "Ratusz", "Wawel", "przedmieście Kazimierz" czy nawet "Smocza Jama). Turystyczna trasa przebiega przez niewielką (ok. 40 metrów) jaskinię.

 Po przejściu jaskini podczas schodzenia na Halę Pisaną można oglądać w pełnej krasie Raptawickie Turnie.

 ---
Wyżnia Brama Kościeliska "zaczyna" się od kolejnego miejsca będącego jedną z głównych atrakcji turystycznych Doliny Kościeliskiej - od "Skały Pisanej".

Punkt 8.
"Skała Pisana"
Znajduje się po wschodniej stronie Raptawickiej Bramy - była pierwszą w Tatrach, swoistą „tablicą pamiątkową” – całe pokolenia turystów pokrywały ją swymi podpisami, mimo iż zwyczaj ów już od dawna był krytykowany przez miłośników Tatr. Spod skały wypływa spory strumień. Jest to ujście Jaskini Wodnej pod Pisaną, jednej z najdawniej zwiedzanych jaskiń tatrzańskich. Zwiedzali ją - między innymi Emanuel Homolacs (ok. 1825), Seweryn Goszczyński (w 1832 r.), Jan Gwalbert Pawlikowski (1879 r.), Jan Kasprowicz (1902 r.). Jaskinia jest klasyczną jaskinią przepływową związaną z aktualnym poziomem potoku Kościeliskiego.
Z Jaskinią związane są liczne legendy - z których najbardziej znana, odnosząca się w niektórych wersjach do Giewontu, opowiada o śpiących w jaskini rycerzach Bolesława Śmiałego, którzy obudzą się, gdy będą potrzebni Polsce na ratunek i o kowalu Fakli, który wezwany został do podkucia koni owych rycerzy. Inne mówią o pływającej po tajemniczym jeziorku w jaskini złotej kacze znoszącej diamentowe jaja, o ukrytych skarbach i pilnujących je boginkach, złych duchach.... Do podań tych nawiązuje płaskorzeźba przedstawiająca rycerza wykuta bezpośrednio w skale nad otworem jaskini przez lwowskiego rzeźbiarza Juliusza Bełtowskiego w 1896 r.).
Po przeciwnej stronie wypływu z Jaskini Wodnej pod Pisaną widnieje otwór wyjściowy (przez który także wypływa woda) Jaskini Wodnej pod Raptawicką Turnią.
Podczas mroźnych zim, bądź w okresach bardzo suchych koryto Potoku Kościeliskiego powyżej Jaskini Wodnej pod Pisaną pozostaje prawie całkowicie suche - aż do końca Wyżniej Kościeliskiej Bramy.
 
 

---

Nieco powyżej Wyżniej Kościeliskiej Bramy, ale jeszcze poniżej miejsca, gdzie dno Doliny Kościeliskiej znacznie się rozszerza, znajduje się Stara Polana, przy której stoi tzw. Krzyż Pola. W myśl góralskich legend w miejscu tym miał się znajdować w czasach króla Zygmunta Starego młyn czyli urządzenie do oddzielania złota od piasku. Nie wykluczone, że w zamierzchłej przeszłości istniało tu niewielkie, wtórne złoże złotego piasku naniesione przez potok, które bardzo szybko uległo wyczerpaniu. Drobiny złota były wypłukane przez wodę prawdopodobnie ze złóż położonych w stokach Ornaku. Królewski młynarz został zamordowany przez zbójników i tutaj pochowany, co przechodzący górale tradycyjnie czcili rzucając na grób młynarza gałęzie. Powstający w ten sposób stos podpalano co roku w dzień jesiennego spędu owiec z hal. Stojący obecnie krzyż, odlany z tatrzańskiego żelaza, jest osadzony w kamiennym kole młyńskim (z urządzenia do oczyszczania rudy pracującego w górnej części doliny w czasach prowadzenia tu prac górniczych, rudę od skały oddzielano poprzez maksymalne rozdrobnienie i płukanie, właśnie do rozdrabniania skały używano koła młyńskiego) umieszczony został w miejscu pierwotnego drewnianego krzyża. Ten ostatni postawili uczestnicy studenckiej wycieczki w Tatry zorganizowanej przez romantycznego poetę i geografa Wincentego Pola w lecie 1852 roku. Ta geograficzna w założeniu, licząca około stu osób, wycieczka, przemieniła się w manifestację patriotyczną gdy Pol, opowiedziawszy wzmiankowaną legendę, rzekł: „Panowie. Szanujmy podania i pamięć tych, co polskim królom wiernie służyli. Wtoczmy kamień na mogiłę Młynarza Króla Zygmunta I, z przesławnego rodu Jagiellonów”. Pol, na którego zaraz potem złożono donos władzom austriackim, utracił wkrótce w wyniku tego stanowisko profesora geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Napis na krzyżu głosi: „I nic nad Boga” (słowa św. Pawła zacytowane również przez W. Pola w czasie pamiętnej wycieczki). W pobliżu Towarzystwo Tatrzańskie postawiło w 1892 r. altanę przeniesioną tu z nad Lodowego Źródła.

 ---
Wędrując dalej, po minięciu kilku mostków i niewielkich polanek (między innymi Polany Smytniej) docieramy do Małej Polany Ornaczańskiej, na której znajduje się schronisko turystyczne.
 



 Punkt 9.
"Schronisko Ornak" ("Schronisko na Ornaku")
Drewniano-kamienne schronisko PTTK, nazywane przez turystów po prostu „Ornak” wybudowane zostało w latach 1947 – 1949; projektantką jego była Anna Górska, autorka projektów wielu górskich schronisk, nawiązująca w nich do tradycji budownictwa góralskiego i witkiewiczowskiego stylu zakopiańskiego. Schronisko nosiło początkowo imię Bronisława Czecha, jednak w 1973 r. znaleziono mu nowego patrona (o starym imieniu zapomniano) – prof. Walerego Goetla, wybitnego taternika, geologa i działacza ochrony przyrody (tablica mu poświęcona znajduje się na ścianie). W ciągu dnia jadalnia schroniska zatłoczona jest zwykle przez spacerowiczów; niepowtarzalną atmosferę odczuć można dopiero wieczorem, po odejściu tłumów śpieszących do Kir. Z przed schroniska rozciąga się niezapomniany widok na najwyższe szczyty Tatr Zachodnich oraz na górną część systemu Doliny Koscieliskiej - Doline Pyszniańską. Obecnie niemal cała Dolina Pyszniańska stanowi ścisły rezerwat przyrody, niedostępny dla turystów. Jedyny wyjątek to polana, na której stoi schronisko "Ornak" oraz wiodące z niego szlaki turystyczne do Smreczyńskiego Stawu i przechodząca przez skraj Wielkiej Polany Ornaczańskiej żółto znakowana ścieżka na Iwaniacką Przełęcz. Hala Pyszna z szałasami na Wyżniej i Niżniej Pysznej Polanie już w XVII w. była użytkowana przez górali z odległych gorczańskich wsi: Klikuszowej, Obidowej, Lasku. Tutejsze pastwiska uchodziły za jedne z najlepszych w Tatrach, sławne – pod względem smaku i wielkości – były sery wyrabiane z mleka wypasanych tu owiec. Być może te właśnie walory dały początek nazwie hali (pyszny w sensie raczej dumny niż smaczny) i innych obiektów w okolicy. Po włączeniu w skład dóbr zakopiańskich Władysława hr. Zamoyskiego na początku XX w. (a później odkupieniu ich przez państwo polskie w 1933 r.) wypas na Hali Pysznej był ograniczany, a potem zupełnie zlikwidowany w związku z planami PTT umiejscowienia tu matecznika czyli ścisłego rezerwatu przyrody. Rezerwat ten został ostatecznie utworzony w całych górnych rejonach Doliny Kościeliskiej w latach 1936 – 1948, a więc jeszcze przed powołaniem TPN. Być może wcześniej jeszcze niż pasterze Dolinę Pyszniańską eksplorowali górnicy. W lesie nad Pyszniańskim Potokiem, w miejscu zwanym Na Kunsztach, już w XVI w. czynna była kopalnia rudy srebra i miedzi składająca się z dwóch głębokich szybów. Młodszy z nich wykorzystywany był aż do początku XIX w. Do wydobywania urobku używano tu skomplikowanej maszynerii składającej się z kołowrotu napędzanego energią wody potoku i łańcucha – urządzenie to zwane Kunsztami dało nazwę kopalni, której pozostałości są do dzisiaj widoczne. Nieco dalej na północ, w miejscu zwanym Młyniska, również do chwili obecnej są zachowane resztki XVIII-wiecznego młyna czyli urządzenia do oczyszczania rudy wydobywanej we wzmiankowanej kopalni.
Dawni turyści odwiedzali Dolinę Pyszniańską najczęściej przy okazji wypraw na Bystrą przez Pyszniańską Przęłecz, bądź przy przechodzeniu przez tę przełęcz na południową stronę Tatr. Już przed I wojną światową korzystano z położonego na Niżniej Pysznej Polanie bardzo popularnego schroniska zaadoptowanego przez Sekcję Narciarską Towarzystwa Tatrzańskiego z szałasu w latach 1908 – 1910, później wielokrotnie powiększanego i modernizowanego przez PTT. W okresie międzywojennym bywało tu wiele osób znanych w zakopiańskim środowisku narciarskim i kulturalnym; przewija się ono przez wiele wspomnień tatrzańskich z tych lat (np. "W stronę Pysznej" Wandy Gentil-Tippenhauer i Stanisława Zielińskiego, 1961 czy "Zakopiańskie wspominki" Mariana Maurizio-Abramowicza, 1985). Jednym z dzierżawców schroniska był słynny skoczek narciarski (wicemistrz świata w 1938 r.) Stanisław Marusarz. W początkowym okresie II wojny światowej działał on jako kurier tatrzański przeprowadzający przez Tatry ludzi i przenoszący konspiracyjne dokumenty, zaś schronisko stało się ważnym punktem na trasie przerzutów prowadzącej dalej przez Tomanową bądź Pyszniańską Przełęcz na Słowację i Węgry. W schronisku, po jego odejściu okresami kwaterowała niemiecka straż graniczna, okresami stało ono puste. W grudniu 1944 r. zajęte zostało na krótko przez partyzantów międzynarodowego (głównie sowiecko-słowackiego) oddziału „Vysoké Tatry”, a potem przez brygadę kpt. „Potiomkina”, która stacjonowała też w szałasach w Dolinie Tomanowej. Na początku stycznia 1945 r. Niemcy, usiłujący wyprzeć partyzantów, ostrzelali schronisko pociskami artyleryjskimi i spalili je. Nigdy nie zostało ono odbudowane.


 


---
Dolina Kościeliska, uchodząca za jedną z najpiękniejszych w Tatrach, odwiedzana bywała od dawna na równi z Morskim Okiem, a jej najwcześniejsze opisy znalazły się w dziełach zarówno pierwszych podróżników jak i badaczy gór. Ludzie penetrowali Dolinę Kościeliską jednak już kilkaset lat wcześniej, choć bezpośrednich relacji przetrwało niewiele: wiadomo, że w XVI w. bywali tu poszukiwacze skarbów (zachował się ich napis na skale z 1531 r.), z tej samej epoki pochodzą ślady górnictwa i hutnictwa kruszców, później żelaza. Wiadomo też, że już w XVII w. prowadzono w dolinie wypasy. W tym samym czasie droga wiodąca przez dolinę, jako najłatwiej dostępny szlak prowadzący z Podhala na Węgry (przez Tomanową Przełęcz), służyła także kupcom i przemytnikom i czatującym na nich zbójnikom. Z najnowszą historią wiążą się jej dzieje w czasie II wojny światowej, kiedy to w pierwszym okresie okupacji znalazła się na trasie kurierów, a pod jej koniec była areną walk Niemców z sowiecką partyzantką operującą na terenie Tatr. 
Dolina Kościeliska opiewana była przez licznych polskich poetów i pisarzy, a szczególną popularność zyskała sobie wśród twórców epoki romantyzmu i jego epigonów. Była również wielokrotnie rysowana i malowana, a także fotografowana. Jedne z najstarszych jej wizerunków znalazły się we wzmiankowanym wcześniej dziele B. Hacqueta, później rysowali ją B. Z. Stęczyński i Walery Eljasz dla zilustrowania swoich książek. Występuje w twórczości Jana Nepomucena Głowackiego, Wojciecha Gersona, Władysława Ślewińskiego, Stanisława Gałka i wielu innych malarzy, zarówno tych najsławniejszych, jak i tylko uznanych pejzażystów tatrzańskich.
To zainteresowanie i popularność Doliny Kościeliskiej nie zmieniło się do dziś...

Do zobaczenia na spacerze po Dolinie Kościeliskiej...


---


Fotografie wykorzystane w tekście powstały w różnych latach - w okresie od 2010 do 2017 roku; wykonane zostały aparatami "tradycyjnymi" - czyli rejestrującymi obraz na kliszy. Informacje zawarte w tekście pochodzą - głównie - z "Bedekera tatrzańskiego", autorstwa: G. Barczyka, R. Jakubowskiego, A. Piechowskiego, G. Żurawskiej,  wydanego przez PWN w 2000 roku.