wtorek, 26 lipca 2016

Punkt widzenia...

Punkt widzenia zależy od punktu patrzenia. Takie coś wymyśliłem niedawno, przeglądając swoje archiwum fotograficzne - pod kątem - widzenia/patrzenia - na Pałac Kultury i Nauki...


 

 
 




niedziela, 24 lipca 2016

Magia fotografii (2)

Magia fotografii - to bardzo potężna magia. Nadal jestem (mam nadzieję, że nie sam) pod jej wpływem. I całkiem mi z tym dobrze.
Kolejny aspekt tej magii - to możliwość poznania Świata (tego, który nas otacza współcześnie) w takiej postaci, w jakiej istniał zanim
się na nim pojawiliśmy, takiego jaki był "przed nami". 
Bardzo lubię swoje "subiektywne spacery" - które z reguły są inspirowane chęcią poznania takiego świata. Jeśli tylko nie jestem gdzieś poza Warszawą (gdzie oczywiście też staram się wykroić godzinkę, dwie na taki spacer) - to, najczęściej w weekend - spaceruję. Po Warszawie. Oczywiście subiektywnie. A jednocześnie - próbuję "poznać" tę Warszawę z czasów przede mną...
Oczywiście - jest to możliwe wyłącznie dzięki magii fotografii. Liczba albumów prezentujących obraz - nie tylko Warszawy - dawniej jest ogromna. Zarówno pozycje antykwaryczne - albumy ilustrujące (w latach 40-tych, 50-tych, 6o-tych) odbudowę miasta jak również - w tych samych czasach - prezentujące ówczesny wygląd, jak i cała masa współcześnie wydawanych albumów zawierających fotografie - różnych Autorów, z różnych czasów.

Ot choćby seria "Warszawa, lata.... " (fot. powyżej) wydawana przez wydawnictwo BOSZ. Jako podstawowy, "wyjściowy" materiał, zwłaszcza dla kogoś kto nie posiada we własnych zbiorach albumów o Warszawie nabywanych w minionym 50-leciu - jest naprawdę godna polecenia.
Jeszcze lepszymi - zarówno pod względem edycji, jak i zawartości merytorycznej są wydawnictwa firmowane przez Dom Spotkań z Historią...

 Pod koniec czerwca br. w DSH otwarto wystawę fotografii warszawskiej Zbyszka Siemaszki. Wyjątkowo - prawie natychmiast pojawił się album/katalog wystawy:


 Wystawę widziałem już dwa razy, album nabyłem - polecam.
A przy okazji - oglądanie takich wystaw, albumów - ujawnia kolejny poziom tytułowej "Magii fotografii". Okazuje się, że te zdjęcia - zrobione 40-, 50- czy 60-lat temu są wspaniałą inspiracją do współczesnego fotografowania.
Niektóre obiekty już nie istnieją, niektóre zmieniły się diametralnie, zmieniło się ich otoczenie lub wykorzystanie, inne - pozostają nieomal niezmienione - lub wyglądają "o niebo" lepiej niż w tamtych czasach, choć wtedy powstały. Można próbować - co wręcz uwielbiam - "przenieść się w czasie". Przy pomocy własnego zdjęcia.
Ot choćby to miejsce i zdjęcie...

 Gdy je zobaczyłem - nieomal natychmiast chciałem wsiadać w tramwaj i jechać z aparatem, by próbować "powtórzyć" kadr. Wiem, że to nierealne i to nie dlatego, że CDT teraz jest przerabiany. Siemaszko fotografował - najczęściej - Linhofem Technika 70 (w formacie 6x9). A jednym z Jego ulubionych obiektywów - właśnie do fotografii architektury warszawskiej był 65 mm Super-Angulon Schnieidera. Często kadrował - z wysokości (a to podnośnika, a to z dachu jakiegoś budynku). Tego powtórzyć nie dam rady, mimo, że do mojej Zenzy mogę podpiąć 65 mm obiektyw.
I kiedy tak planowałem najbliższy spacer - "śladami Siemaszki" - uprzytomniłem sobie, że - nie tylko ja, każdy z nas fotografujący swoje miasto - patrzy na nie inaczej. Nie trzeba "powtarzać" ujęcia. Co więcej - porównanie spojrzenia na ten sam obiekt to również nauka i przygoda.

 I pogrzebałem w swoim archiwum...
Nie znalazłem ujęć z podobnego kierunku - spacer będzie konieczny. :) .
Ale - i tu jest ten kolejny aspekt "Magii" - do historii tego akurat miejsca, zapoczątkowanej ponad 60 lat temu - mogłem dołożyć i swój akapit:





  Cdn - mam nadzieję, że nastąpi...

ps
A "szlakami zdjęć Zbyszka Siemaszki" z pewnością powędruję jeszcze nie raz. I nie tylko tymi śladami...




wtorek, 19 lipca 2016

Remuh

Przy okazji przejazdu przez Kraków miałem czas by zaglądnąć - z aparatem - na oba żydowskie cmentarze na krakowskim Kazimierzu.
Zapraszam...


 

















 






Powyżej - Cmentarz Remuh, poniżej, kilka zdjęć z "Nowego Cmentarza"

 
 
 


  

piątek, 15 lipca 2016

widoczki przyokazyjne...

Służbowy wyjazd w Tatry nie mógł się "obejść" bez jakiegoś fotograficznego "wypadu". Tym razem miałem okazję spróbować jak się fotografuje aparatem Mamiya RB67. To już "prawie" duży format - 6x7 cm., a nie trzeba zmieniać kaset z ciętymi błonami :). Podobało mi się i efekty - chyba - niezłe.


 
 

Wszystkie fotografie: aparat Mamiya RB67 Pro-S, obiektyw: Mamiya-Sekor 1:4.5, f=90 mm, ze statywu, Negatyw Ilford HP5+, "świecony" na ISO 160 i wywołany w Rodinalu (1+25, 6 min)
Widok ze szlaku/drogi wiodącej z Wierch Porońca na Rusinową Polanę, czerwiec 2016

wtorek, 5 lipca 2016

moje zdjęcia Giewontu - anno domini 2016 (ciąg dalszy)

Zupełnie niespodziewanie - głównie dla mnie samego - miałem możliwość zrobienia lipcowego zdjęcia Giewontu. Nieco z innego miejsca - ale zawsze :)

lipiec 2016
 (oczywiście: aparat: Zenza BRONICA SQ-A, pierwsze zdjęcie z użyciem obiektywu o ogniskowej f=200 mm, drugie: f=80; negatyw: Ilford HP5+ (czyli ISO 400))

mały obrazek...albo: po sąsiedzku...

W czeluściach biurka, które to biurko stanowi - od zawsze - "centrum" dowodzenia i magazyn związany z aktualnym hobby, znalazłem dwa korpusy od małoobrazkowych aparatów. Canon EOS 300 i Canon EOS 500N. Jak przez mgłę przypomniałem sobie, że kiedyś dostałem oba w podarunku od LP. 
No to postanowiłem sprawdzić, czy mogą znaleźć się w kolekcji (każdy eksponat musi być na tyle sprawny by dało się nim wykonać - co jakiś czas - zdjęcia). U Pana Marka nabyłem odpowiednie bateryjki (to modele z automatycznym przewijaniem), odpowiednie negatywy - Acros 100, dokręciłem pasujące obiektywy (do jednego Tamrona 17-35 mm, do drugiego canonowską stałkę 50 mm, f1.4) i zacząłem próby. Po kilku "pstrykach" zorientowałem się, że 500 - ma problemy z automatycznym ustawianiem ostrości. 
Zabrałem oba na "subiektywny" spacer.  
Oto efekty...
(ps. jednak fotografowanie małym obrazkiem nie daje takiej frajdy jak średni format :) )

 







 
 


piątek, 1 lipca 2016

trzysta pięćdziesiąt lat pamięci...

 
 
 
 
Cmentarz żydowski w Chęcinach k/Kielc. Kirkut położony na północno-wschodnim zboczu Góry Zamkowej. Na terenie nekropolii znajduje się około 150 nagrobków w różnym stanie zachowania. Macewy wykonano głównie z piaskowca i marmuru chęcińskiego. Najstarsze z nich pochodzą z drugiej połowy XVII wieku. Zachowały się również grobowce w formie sarkofagu. Całość otoczona jest dość wyraźnymi pozostałościami kamiennego muru. Kirkut jest raczej zaniedbany, choć w południowej, najstarszej części nekropolii rozpoczęte zostały prace porządkowe. O zezwoleniu królewskim na kierchow wspominają dokumenty lustracji królewskiej z 1660. Kolejną wzmiankę o nekropolii można znaleźć w przywileju starościńskim z 21 marca 1668, w którym starosta chęciński Stefan Bidziński pozwolił Żydom na odbudowę cmentarza zniszczonego podczas potopu szwedzkiego. Sam kirkut istniał prawdopodobnie już na początku XVII wieku. Do połowy XIX wieku cmentarz służył także kieleckim Żydom. W okresie międzywojennym teren kirkutu ogrodzono oraz wybudowano dom przedpogrzebowy. Obiekt został zamknięty dla celów grzebalnych w 1964.
(wszystkie fotografie zostały wykonane w trakcie "II okołogeologicznych warsztatów fotograficznych - Rzepka 06. 2016" aparatem Zenza BRONICA SQ-A, na negatywie Acros 100)