poniedziałek, 25 marca 2019

wernisaż [ "Fotografie warszawskie", Tadeusz Rolke - Dom Spotkań z Historią]

  Na wernisaż wystawy "Fotografie warszawskie" Tadeusza Rolkego - szykowałem się od momentu, gdy pojawiła się informacja o organizowaniu tej wystawy. 
  Wiedziony czymś w rodzaju intuicji - postanowiłem przyjść do DSH z dosyć dużym wyprzedzeniem czasowym, tak by zdążyć "napić się kawy" i zająć jakieś dobre miejsce... W naiwności owej intuicji zakładałem, że ponad godzina "wyprzedzenia" wystarczy...
  Gdy pojawiłem się - na godzinę przed planowanym wernisażem - w DSH, z trudem udało mi się wejść do środka. Znakomita większość miejsc była już zajęta. 
 
 a krzesła wolne - okazywały się zarezerwowane. Cudem udało mi się "złapać" miejsce przy stoliku, nieco z boku...
Siedziałem przy nim przez chwilę, obserwując narastający tłum... W pewnym momencie, rozglądając się po sali w poszukiwaniu znajomych - zauważyłem, że w kąciku, ukryty za laptopem - siedzi Mistrz...
 Podszedłem i spytałem czy mogę zrobić zdjęcie. Zresztą nie tylko ja wypatrzyłem p. Rolkego...
 
Chwilę później - do stolika już nie wróciłem, ustępując miejsca jakiejś Pani - wernisaż się rozpoczął. Mistrz, wraz z osobami towarzyszącymi :) przeniósł się na zarezerwowane miejsca. Okazało się, że choć "intuicja" podpowiedziała dobrze - w kwestii wcześniejszego przyjścia (byłem tuż przy scenie) to jednak zawiodła w kwestii doboru - aparatu i negatywu. :) Do Rolleiflexa, którym chciałem fotografować - założyłem (niestety) negatyw o czułości ISO 400. W "normalnych" warunkach robienie zdjęć przy czasach rzędu 1/10, 1/5 sekundy - nie sprawia mi (jeszcze) kłopotu - ale w takim tłumie "chwycenie" ciekawej scenki było bardzo trudne...
Wernisaż rozpoczął się wystąpieniem Szefa DSH, a później - Panie Kuratorki i sam Mistrz - opowiadali chwilę o fotografiach i wystawie. A wyglądało to mniej więcej tak...



Wystąpienia Pań Kuratorek wystawy i samego Mistrza - były fotografowane przez cały czas...



 Po oficjalnym "otwarciu" wystawy część osób ruszyła do zwiedzania, część ustawiła się w kolejce po autograf :). Oglądanie zdjęć - głównie ze względu na ogromną liczbę oglądających - było nieco utrudnione, próbowałem zrobić jakieś zdjęcie z wystawy - ale poza jednym
na więcej nie miałem większych szans... głównie z racji niefortunnego doboru negatywu :) [ całą wystawę zdążyłem już - po wernisażu - obejrzeć dwukrotnie, zapewne obejrzę ją jeszcze kilka razy ]. Ponieważ album prezentujący zdjęcia wystawowe kupiłem jeszcze przed rozpoczęciem się wernisażu - nie pozostawało mi nic innego jak wrócić do domu :) I ponownie sięgnąć po "wywiad-rzekę" z Tadeuszem Rolke :).

---
Wystawa jest świetna, album - kapitalny. Warto się wybrać. 
--- 
 Wszystkie (z dwoma wyjątkami) zdjęcia prezentowane w tym "pseudo-reportażu", zostały zrobione aparatem Rolleiflex, na negatywach Pancro 400. Fotografowane - niestety - z ręki i bez użycia flesza; stąd większość czasów (mierzonych na podstawie pomiaru eV światłomierzem Gossen) wynosiła w granicach 1/5 - 1/10 sekundy, przy maksymalnie otwartej przysłonie - f3.5. Negatywy wywołałem samodzielnie w Ilfotecu DD-X (12 minut, pierwsza minuta mieszanie ciągłe, kolejne - mieszanie przez 10 sekund co minutę), zdigitalizowałem i opracowałem w "cyfrowej ciemni".
Wyjątki, o których pisałem - to oczywiście zdjęcie przedstawiające album i książkę - zrobione telefonem komórkowym. Drugim wyjątkiem jest zdjęcie rozpoczynające relację - zostało zrobione kilka dni po wernisażu - w dniu "oprowadzania kuratorskiego, z udziałem Autora". Aparat Yashica Mat - z "nakładką Tele". Negatyw Ilford HP5+ (naświetlany na nominalną czułość ISO 400). Wywołanie i opracowanie obrazu - analogiczne jak przy pozostałych zdjęciach...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz