poniedziałek, 23 stycznia 2017

subiektywne spacery powarszawskie - najbliższa okolica...

Jest sporo prawdy w powiedzeniu: "cudze chwalicie - swego nie znacie". Od dłuższego czasu "chodził za mną" subiektywny spacer po najbliższej okolicy. Ulice, bramy, podwórka znane "od zawsze"... 
W minioną sobotę zapadła decyzja. Dodatkowym pretekstem do odwiedzenia najbliższych okolic była też chęć odwiedzenia jedynego w pobliżu miejsca - gdzie można kupić jakąś książkę. 
Miałem zamiar zajrzeć - podczas subiektywnego spaceru - do Antykwariatu Grochowskiego na ul. Kickiego. Ot tak przy okazji. A potem miałem zamiar pospacerować subiektywnie po grochowskich ulicach, na których pół wieku temu bawiłem się w "śledzenie" czy w podchody...

No i zajrzałem. I wsiąkłem :). 
 Uwielbiam księgarnie, jeszcze bardziej kocham antykwariaty (książkowe). Uprzejmy Pan Sprzedawca wyraził zgodę bym zrobił kilka zdjęć. Coś wspaniałego - setki, tysiące książek :). Półki, zakamarki, szafy, lekki półmrok... Tak wygląda prawdziwy antykwariat... 
Transformacja (cokolwiek to znaczy) praktycznie zlikwidowała - w Warszawie - handel używanymi książkami. Nieliczne antykwariaty z prawdziwego zdarzenia jeszcze działają - tu i ówdzie. Kiedy kilka lat temu dowiedziałem się, że na Grochowie powstał antykwariat - nie przypuszczałem nawet (i być może dlatego dopiero teraz do niego trafiłem), że dosłownie "pod bokiem" mam kopalnię skarbów...
 
 
 
  Nie nastawiałem się na fotografowanie w pomieszczeniu zamkniętym, nie miałem statywu, zamiast Zenzy miałem lekkiego Rolleiflexa z załadowanym negatywem o nominalnej czułości ISO 125. Przydał się "stalowy chwyt jaskiniara" (zainteresowani wiedzą o co chodzi), przydały się informacje wyczytane w starych podręcznikach do fotografii, zasłyszane od "starych praktyków". A później "wielka improwizacja" - czyli tzw. forsowanie. Bardzo być może - że tych zdjęć "nie należało" robić (znam takich, którzy tak by powiedzieli). Ale nie mogłem się oprzeć. :)
 
 
 Czas, który miałem zamiar spędzić na subiektywnym spacerze pogrochowskim - minął w "okamgnieniu". Oczywiście - znalazłem kilka książek, które kupiłem :)
A w drodze do domu udało mi się jeszcze zrobić kilka zdjęć.
 
 Do Grochowskiego Antykwariatu wrócę z pewnością - zarówno na zakupy jak i "na zdjęcia". No i pogrochowski spacer również z pewnością się odbędzie. Może nawet kilka... :)

(Wszystkie fotografie wykonane zostały aparatem Rolleiflex, na negatywie Ilford FP4+. Negatyw był naświetlany na czułość ISO 400, wywołany w wywoływaczu Ilfotec DD-X  i zdygitalizowany w mojej "cyfrowej ciemni". Serdecznie dziękuję Pracownikom Antykwariatu Grochowskiego z zgodę na wykonanie zdjęć.)

ps.
W Antykwariacie można również nabyć "Oranżadę grochowską". Zapewniam - smakuje tak samo jak ta, którą kupowaliśmy przed pół wiekiem... 

pps.
Taką atmosferę - jaka panuje w tym miejscu - spotykałem wcześniej jedynie w antykwariatach w Krakowie i w Paryżu... :)

środa, 18 stycznia 2017

"Cyfrowa ciemnia" - wersja by gb



Nie każdy ma możliwości – lub chęci – by urządzić we własnej łazience ciemnię fotograficzną i we własnym zakresie „produkować” odbitki. J nie każdy ma ochotę – lub możliwości (głównie finansowe) by zlecać wykonanie odbitek działającym jeszcze – tu i ówdzie – zakładom fotograficznym.  Wreszcie – prawie każdy (a właściwie znakomita większość współczesnych fotoamatorów) prezentuje swoje fotografie innym – czy to rodzinie, znajomym, czy nawet obcym - głównie na tzw. nośnikach elektronicznych.

W przypadku miłośników fotografii tzw. analogowej (tradycyjnej – czyli wykorzystującej negatyw światłoczuły do zapisywania obrazu) pojawia się często problem-pytanie: jak przenieść zdjęcie wykonane „tradycyjnie” w świat wirtualny?



Możliwości jest przynajmniej kilka – każda ma swoich zwolenników, również każda ma zagorzałych przeciwników.

Dyskusje na ten temat – w sieci, zwłaszcza w środowiskach fotografów- amatorów, miłośników fotografii „tradycyjnej” – potrafią rozgrzać do czerwoności klawiatury dyskutantów i do białości monitory czytających te dyskusje.

-------------------------------

- Czy „należy” skanować odbitkę, czy może „lepiej” skanować negatyw (pomijam dyskusję czy ową odbitkę/negatyw należy wykonać/wywołać samemu czy „można” zlecić to osobie obcej)?  

- Czy negatyw należy skanować na „profesjonalnym” skanerze przeznaczonym do skanowania negatywów, czy też „można” to robić na „wielofunkcyjnym urządzeniu”?

- Czy  skanowanie prowadzić przy „firmowych nastawach”, czy też samemu dobierać parametry skanowania?

- Czy „pozwolić” by skaner – w ramach oprogramowania „sam” dokonał konwersji z obrazu negatywowego na pozytywowy, czy też może „lepiej” wykonać tę procedurę jakimś programem graficznym?

- A może zamiast skanowania – zrobić cyfrowe zdjęcie odbitki? Albo cyfrowe zdjęcie negatywu?

- Jak "najlepiej" zrobić cyfrowe zdjęcie negatywu? 

- A może "lepiej" zrobić cyfrowe zdjęcie odbitki? A jeśli tak - to czy zdać się na automatykę aparatu cyfrowego czy może samemu dobrać czas, przysłonę i czułość?
--------------------------------

Najprostsza odpowiedź: niech każdy robi to tak jak lubi, umie, ma możliwość - z reguły jest traktowana nieomal na równi z osobistą obrazą...😕



Prezentując na tym blogu swoje fotografie podaję – prawie za każdym razem – informacje jakimi aparatami wykonałem zdjęcia, jakich negatywów użyłem. Prawie zawsze pojawia się również stwierdzenie, że „zdjęcia zostały opracowane w cyfrowej ciemni”. Kilka razy – zarówno via pocztę elektroniczną na fotograficznych forach, jak i bezpośrednio w tzw. realu – dostawałem pytania jak wygląda ta moja „cyfrowa ciemnia”.

Oto odpowiedź:



Pod tym określeniem rozumiem działania towarzyszące uzyskaniu cyfrowego zapisu obrazów utrwalonych na negatywach. 

„Procedura” wygląda następująco:

- naświetlony i wywołany negatyw zostaje przefotografowany cyfrowym aparatem (od dwóch lat negatywy wywołuję samodzielnie, wcześniej przez prawie pięć lat powierzałem je jednemu z najlepszych (to oczywiście moja opinia) w Warszawie zakładów fotograficznych);

- plik (o wysokiej rozdzielczości ) opracowuję w programie graficznym – w ramach tego opracowania mieści się zarówno uzyskanie obrazu pozytywowego jak i ewentualne – kadrowanie, wyostrzanie, etc.

 Zestaw do digitalizacji (przefotografowania) – widoczny na fotografii – składa się z czterech głównych elementów: 
  1. podswietlarki zapewniającej światło o stałej jasności i bardzo dobrym rozproszeniu; korzystam z podświetlarek firmy Kaiser,  o różnych formatach/wielkościach powierzchni podświetlanej, zapewniających temperaturę barwową ok. 5000 Kelvinów (światło dzienne); 
  2. statywu z przesuwną głowicą umożliwiającą stabilne zamontowanie aparatu; 
  3. aparatu cyfrowego (w tej chwili jest to Canon EOS 7D); do wykonywania zdjęć najczęściej używam obiektywu: Canon Macro Lens EF 100mm 1:2.8 „Ultrasonic”. W przypadku przefotografowywania płytek szklanych czy też negatywów o większych rozmiarach klatki wykorzystuję też obiektyw: Tamron AF 17-50mm 1:2.8; 
  4. „maskownicy” pozwalającej na ograniczenie pola fotografowanego do pojedynczej klatki (takich maskownic mam kilka – w zależności od formatu negatywu – do filmów małoobrazkowych, do średniego formatu – 6x6, 6x7).


Zwracam uwagę na widoczną - na lewo od otworu - "fugę", która pozwala na swobodne przesuwanie negatywem po zamknięciu "maskownicy". Sama maskownica wykonana została z grubego kartonu.



Każda „klatka” z negatywu jest przefotografowana osobno – czyli każda ma odpowiednik pliku cyfrowego. Fotografując negatyw staram się tak ustawić odległość od aparatu/obiektywu, by fotografowana klatka (lub fragment/kadr) wypełniał maksymalnie powierzchnię fotografowania.

Fotografie wykonywane są w formacie RAW, przy wykorzystaniu preselekcji przysłony (najczęściej używaną przeze mnie przysłoną jest f8.0). Stanowisko do fotografowania jest częściowo zaciemnione, choć nie jest to niezbędne by uzyskać wysokiej jakości odwzorowanie cyfrowe negatywu.



Po zdigitalizowaniu negatywów – pliki RAW są opracowywane przy pomocy programu graficznego Corel Paint Shop Pro X9. W ramach tego opracowywania z pliku RAW tworzony jest plik TIFF, a później – w zależności od potrzeb, plik z obrazem pozytywowym w formacie JPEG. Wszelkie – ewentualne – korekty (ostrość, wyrazistość, usuwanie zanieczyszczeń, które znalazły się na negatywie i zostały „utrwalone” na jego cyfrowym zdjęciu, itp.) wykonuję głównie na etapie „przejścia” z pliku RAW do pliku typ TIFF. Zakres tych korekt jest niewielki, staram się nie wykorzystywać w graficznej obróbce pliku takich procedur – których odpowiedników nie potrafiłbym wykonać przy pomocy powiększalnika podczas tworzenia odbitki. Obraz pozytywowy tworzę każdorazowo przy „przejściu” z pliku typu TIFF do plików JPEG. Jeśli „wynikowy” obraz ma być prezentowany w Internecie – to po ostatecznym ustaleniu jego wielkości (wynikającej najczęściej z wymogów stron internetowych) dodatkowo wyostrzam obraz, przed ostatecznym jego „zapamiętaniem” – czyli zapisaniem pliku z konkretną nazwą.



Ot i wszystko w temacie „cyfrowej ciemni”.

Od wielu lat – właściwie od początku świadomego zainteresowania/zajmowania się fotografią amatorską uważałem, że najistotniejszym w tej całej zabawie jest ostateczny obraz (bez względu czy chodzi o zdjęcie „cyfrowe” czy „analogowe”). Po pierwsze – czy Autorowi udało się zrealizować zamierzenie/pomysł/przekaz, po drugie – czy odbiór tego przekazu jest – w miarę – zgodny z tymi zamierzeniami. Sposób, metoda, technika jaką do tego doprowadził, a także forma w jakiej dany obraz (fotografia) jest prezentowana innym – to są sprawy trochę mniej istotne :)

ps.
Zdjęcia zaprezentowane powyżej powstały - oczywiście :) przy użyciu aparatu "tradycyjnego" (Zenza BRONICA SQ-A), na negatywie Ilford HP5+. Negatyw był naświetlany (i wywołany) dla czułości ISO 800. Do wywołania negatywu użyłem - po raz pierwszy - wywoływacza Ilfotec DD-X.
pps.
Zapomniałem dodać, że ta "cyfrowa ciemnia" - przynajmniej wg mnie - sprawdza się bardzo dobrze w przypadku fotografii czarno-białej. Dygitalizowanie negatywów kolorowych (albo slajdów) to "zupełnie inna bajka". I z tą inną bajką nie mam doświadczenia... :)

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Subiektywny spacer powarszawski - początek anno domini 2017

Jak ten czas leci...
Zeszły rok zupełnie przypadkiem rozpocząłem subiektywnym spacerem po warszawskim Parku Skaryszewskim [_ http://jaskiniar.blogspot.com/2016/01/postnoworoczny-subiektywny-spacer.html _]. 
I zupełnie przypadkiem - w tym roku - na pierwszy, powarszawski subiektywny spacer także trafiłem do Parku Skaryszewskiego. A właściwie nie do samego Parku, lecz na skwer - czyli: "Kamionkowskie Błonie Elekcyjne".
Zobaczymy (odpukać: puk, puk, puk) jak to będzie za rok...
Zapraszam:
To nie jest pierwsza fotografia z tego spaceru. Prezentuję ją na samym początku, bo - zupełnie niespodziewanie - "udało" mi się, po raz kolejny - zrobić tzw. kanapkę, czyli podwójną ekspozycję. Całkowicie niezaplanowaną :). A bardzo lubię takie zdjęcia...

 




 

 Pod koniec spaceru pogoda zaczęła się - powiedzmy - zmieniać diametralnie...

 

 A gdy dotarłem wreszcie w pobliże domu, "okoliczności przyrody" były mniej więcej takie...
 Chyba będę musiał powtórzyć spacer...
-----------
A w domu zastałem Rudolfa z życzeniami dla fotoamatorów :)
 Najlepsze fotograficzne życzenia na rok 2017. Radości z coraz lepszego fotografowania i ze spotkań z innymi fotografami. Niech Światło będzie z Wami :)))

(Wszystkie fotografie powstały przy pomocy aparatu Mamiya RB67 Pro-S, z obiektywem: Mamiya-Sekor 1:3.8, f=90 mm i zostały zrobione na negatywie Ilford HP5+)

ps.
Oglądając zdjęcia tegoroczne i porównując je ze zdjęciami sprzed roku - można się zorientować na ile obecna zima różna jest od tej z roku 2016. Przynajmniej w styczniu. :) 

czwartek, 12 stycznia 2017

Coś w rodzaju podsumowania...

Oczywiście - w odniesieniu do roku minionego i "działalności" fotograficznej. Do niedawna takie "podsumowanie" robiłem w ramach "aktywności" na pewnym fotograficznym portalu. 
Z przyczyn - powiedzmy - obiektywnych, w tym roku na tamtym portalu zrobić tego nie mogę :). 
 Zacznę od prezentacji (powyżej) "ostatniego" zdjęcia jakie zrobiłem w roku ubiegłym. Oczywiście z trasy "subiektywnego powarszawskiego spaceru".
Fotografie z tych spacerów - nie tylko "powarszawskich" - stanowiły znaczną część wśród fotografii jakie wykonałem w minionym "roku fotograficznym". Poza tym stałym punktem programu, starałem się robić zdjęcia wszędzie tam, gdzie dotarłem; czy to prywatnie, czy też służbowo.
Łącznie - w minionym roku udało mi się zrobić (mam na myśli wyłącznie zdjęcia na negatywach) około 2000 fotografii. Negatywy czarno-białe, głównie Ilford HP5+, Ilford FP4+, Acros 100. Wszystkie negatywy wywoływałem w Rodinalu R09 i dygitalizowałem w "cyfrowej" ciemni.
Część fotografii prezentowałem w dwóch galeriach internetowych: Plfoto i AT (moja "przygoda" z tą ostatnią już się jednak zakończyła). Pod koniec roku założyłem konto na galerii 500px. [_ https://500px.com/gb59 _]
W ramach "chwalenia się" swoimi zdjęciami część z nich prezentowałem na niniejszym blogu.
Udało mi się zorganizować - i to dwukrotnie - coś w rodzaju pleneru fotograficznego (w Europejskim Centrum Edukacji Geologicznej na Rzepce pod Chęcinami). Wzięło w tych plenerach udział prawie 20 osób, plony "fotograficznej pracy" zostały zaprezentowane na (wiszącej do dziś na Wydziale Geologii) wystawie oraz w okazyjnych albumikach.
Uruchomiłem drugi - fotograficzny blog, poświęcony wyłącznie fotografii archiwalnej; zdjęciom powstałym ze zbieranych przeze mnie szklanych negatywów. [_ http://puzzlepamieci.blogspot.com/ _]. Od lipca 2016 pojawiło sie na tym blogu jedenaście wpisów. Przy tej okazji uporządkowałem również tę swoją "kolekcję" :).
Kilka fotografii (mam na myśli zdjęcia wykonane wyłącznie "tradycyjne") zostało wykorzystane jako ilustracje do artykułów opublikowanych w kwartalniku "Tatry".
Pod koniec roku zrezygnowałem (ściślej: zostałem zrezygnowany... :(👿  ) z uczestnictwa w wirtualnym świecie portalu fotograficznego Aparaty Tradycyjne. Cała "sprawa" jest jeszcze świeża, zapewne za jakiś czas poświęcę jej osobny wpis :).
Udało mi się nieco powiększyć kolekcję "tradycyjnych aparatów", miałem okazję przećwiczyć fotografowanie takimi aparatami jak: Pressman Busch, czy Mamyia rb67. Udało mi się kupić kilka bardzo interesujących albumów fotograficznych (np. album zdjęć Yvona poświęcony Paryżowi) i książek o tematyce fotograficznej.
To właściwie wszystko :). 
O fotografowaniu aparatem cyfrowym nie wspominam - między innymi dlatego, że w "oryginale" podsumowanie umieszczałem na portalu poświęconym fotografii tradycyjnej :) Ale - co chyba oczywiste - w 2016 roku fotografowałem także przy użyciu aparatu cyfrowego :).
Na zakończenie dwie fotografie - pierwsze, które zrobiłem w roku 2017. Również z "subiektywnego spaceru", tyle, że ze spaceru "poszczecińskiego" :)




środa, 11 stycznia 2017

60 lat minęło...

We wrześniu minionego roku - w ramach kolejnego zakupu do mojej kolekcji starych negatywów - nabyłem kilkanaście negatywów, wyjątkowo nie w postaci szklanych płytek ale błony zwojowej średniego formatu. Ten wyjątek spowodowany był głównie opisem fotografii: "Zakopane 1946". Dla zdjęć z tak odległych czasów z Zakopanego - zdecydowałem się zrezygnować ze sztywnych reguł :). 
Zakupione negatywy okazały się zapisem/relacją z jakiejś zorganizowanej wycieczki do Zakopanego, w Tatry. Większość zdjęć wykonano w rejonie dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch (w Kuźnicach) oraz w okolicach schroniska na Kalatówkach. Nie wiadomo jakim typem aparatu zostały zrobione. Gdy je zdygitalizowałem i "wywołałem w cyfrowej ciemni" - prawie natychmiast zdecydowałem, że przy najbliższej okazji będę próbował powtórzyć ujęcia...
---
Pierwsza (i druga) okazja nadarzyły się już w październiku i w grudniu minionego roku. Niestety - zdjęcia archiwalne wykonane były w okresie letnim, może wiosennym. A gdy ja byłem w Kuźnicach - nawet w październiku - panowały warunki lekko zimowe. Mimo to - spróbowałem.
Efekty (dla wybranych czterech ujęć) poniżej :)
Zapraszam...
1946
XII 2016
1946
XII 2016
1946
 X 2016


1946
XII 2016
Niestety - podczas obu "sesji" nie miałem ze sobą wydruków z oryginalnych zdjęć - stąd widok na zdjęciach współczesnych nie zawsze jest zbliżony do archiwalnego. Mam nadzieję, że kolejna próba będzie dokładniejsza. Poza tym - na pierwszy rzut oka widać, że zdjęcia z roku 1946 wykonane zostały aparatem  z obiektywem o innej ogniskowej niż 80 mm (taka ogniskowa jest w obiektywie Zenzy BRONICI SQ-A, którą robiłem zdjęcia współcześnie). Kolejne próby przeprowadzę zatem przy użyciu innych obiektywów, być może nawet innego aparatu.