Nie mam pojęcia - może hobby?
Tak czy inaczej.
Od czasu, gdy zaprzestano produkcji wkładów polaroidowych (fotografia natychmiastowa), z trudem zdobyta "polaroidowa przystawka" do mojego ulubionego aparatu (Zenza BRONICA SQ-A) - straciła rację bytu. Kilku Kolegów z TWSA (i innych zapaleńców), którzy tak jak ja posiadają "przystawki polaroidowe" do rozmaitych typów aparatów średnioformatowych, a którzy oprócz owych przystawek, posiadają również zdolności manualne i zmysł inżynierski - kombinowało jak przerobić owe przystawki, by można było wykorzystywać w nich współcześnie produkowane wkłady polaroidowe.
Stworzenie mechanizmu, który działałby - w Zenzie - podobnie jak działa w dowolnym aparacie systemu Polaroid - przekraczało jednak moje możliwości.
Swoją miłość do fotografii natychmiastowej - realizowałem zatem przy pomocy "uczciwych" aparatów tego typu.
Ale - jakiś "robaczek" cały czas gdzieś tam wiercił "dziurę" - na temat opisany powyżej. W końcu - rzecz sprowadza się do prostego zadania: włożyć wkład polaroidowy do aparatu innego typu - naświetlić odpowiednio - spowodować uruchomienie "chemii" umieszczonej we wkładzie; a co się z tym wiąże - uruchomić proces zmiany obrazu utajonego w rzeczywisty (wywołanie) i utrwalenie uzyskanego obrazu.
Jeśli nie potrafię doprowadzić do automatycznego działania - może uda się wykonać ten proces "krok po kroku"?
Jeden z pracowników Zakładu Fotograficznego "Czarno-białe" (ogromne dzięki!!!) opowiedział mi o tym jak korzysta z wkładów polaroidowych właśnie w tym celu - ale pojedynczych. A pojedynczych jednak nie ma w handlu...
Algorytm działania okazał się prosty:
1. wyjąć pojedynczy "negatyw" polaroidowy ze zbiorczego opakowania (bez uruchamiania "chemii" no i oczywiście bez naświetlenia;
2. umieścić ów pojedynczy "negatyw" - w "polaroidowej przystawce" aparatu;
Zapewne zwykłym zbiegiem okoliczności - "negatyw" Polaroida typ 600, pasuje idealnie do uchwytów, w które wkładane były oryginalne wkłady polaroidowe (w przystawce do Zenzy BRONICI SQ-A). Pozostaje jedynie dociśnięcie kartonika do powierzchni przystawki, w której wycięty jest otwór (ja wykorzystałem lekko zmodyfikowaną myjkę)...
Przy wkładaniu kartonika, należy pamiętać, by włożyć go właściwą stroną!!!
3. wykonać zdjęcie;
4. wyjąć naświetlony "negatyw" polaroidowy i w jakiś sposób doprowadzić do uruchomienia procesu wywołania i utrwalenia (czyli doprowadzić do rozprowadzenia "chemii" - po powierzchni światłoczułej); Sposób na to "jakieś" doprowadzenie do uruchomienia i rozprowadzenia "chemii" - jest równie prosty.
I voilà! - zdjęcie mamy gotowe...
Żeby nie było zbyt prosto. Wszystkie opisane powyżej czynności (poza samym fotografowaniem) należy wykonać w ciemności, by nie naświetlić polaroidowego "negatywu". Albo w ciemni, łazience, etc. - albo, jeśli chcemy robić zdjęcia w plenerze - przy użyciu rękawa ciemniowego...
A oto wyniki takiej "zabawy"...
Tak wyglądają polaroidowe zdjęcia po przejściu opisanego powyżej procesu. Oczywiście - warto po zdigitalizowaniu obrazów - opracować je w formie "normalnej".
Efekt ostateczny...
Prawda, że "fajne"? :)
Wszystkie zdjęcia (poza kolorowymi - pochodzącymi z aparatu cyfrowego) zostały zrobione aparatem Zenza BRONICA SQ-A, z obiektywem ZenzanonS, 1:2.8, f=80 mm, przy użyciu wkładów polaroidowych typu: Polaroid B&W 600. Digitalizacja i opracowanie obrazów: "cyfrowa ciemnia".
Wszystkie powstały podczas "testowego" spaceru powarszawskiego w okolicach Parku Skaryszewskiego i ul. Podskarbińskiej na Grochowie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz