czwartek, 19 października 2017

Z wizytą u Juranda...

Co jakiś czas - raz na rok, albo raz na kilka lat, gdy zatęsknimy z Li za "szumem fal i zapachem morza" - wsiadamy w samochód i jedziemy... 
Nie zawsze mamy chęć, czas czy możliwość pojechać aż nad samo morze, w takich wypadkach robimy "wypad" nad Zalew...
Pierwszy raz zostałem zawieziony przez Li do Trzebieży w 2010 roku. Pogoda była z rodzaju ekstremalnych - ale dzięki temu mogliśmy zrobić "dynamiczne" ujęcia. :) Fotografowanie w czasie szkwału, przy wietrze i zacinającym deszczu to prawdziwa frajda. Bardzo być może, że była nawet "dziesiątka" :)
Fotografowaliśmy dwoma "Startami 66" i - zapewne z racji pogody - udało nam się całkowicie niezależnie zrobić kilka bardzo interesujących "kanapek"...
Wtedy też po raz pierwszy zobaczyłem Juranda...
 
 powyższa "kanapka" jest autorstwa Lidy, poniższa mojego...
 Udało się nam również uchwycić moment wejścia do portu żaglówki, która wcześniej musiała mieć poważne "przejścia"...
 W latach późniejszych odwiedzaliśmy port w Trzebieży kilka razy. I zawsze - dla mnie szczura lądowo-górskiego - były to okazje do fotograficznych obserwacji żeglarskiego świata...
No i do kolejnych spotkań z Jurandem...
 
 
 Takie "wodowanie" (nie wiem czy to fachowe określenie) żaglówki to szalenie interesująca sprawa... :)
Oczywiście, zapuszczaliśmy się - spacerowo - na tereny portu rybackiego...
 
Także i tegoroczna wizyta, choć nie zakończona - tradycyjnym - zjedzeniem smażonej ryby (1. smażalnia w przebudowie; 2. sezon zakończony), była okazją do "analogowego" fotografowania i spotkania z Jurandem...
 
Port rybacki wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż w latach poprzednich (choć "pachniał" podobnie paskudnie)...

 
 
 
W nowszej części portu był przycumowany jacht, który przypomniał nam ubiegłoroczne wakacje (i widoki) w St. Malo...

 choć oczywiście podobieństwo - miejsca, czasu i obiektu - jest mocno subiektywne...
A na zakończenie "wizyty" udało mi się zrobić zdjęcie "wchodzącej" do portu jednostki rybackiej. 
I z tym szalenie nostalgiczno-romantycznym obrazem - wróciliśmy do domu...
 (zdjęcia z roku 2010 wykonane zostały aparatami Start 66, na negatywach Kodak 125PX i wywołane w Zakładzie Fotograficznym, zdjęcia z roku 2013 i 2014 były robione aparatem Weltaflex, na negatywie Kodak TMX i również wywołane w Zakładzie Fotograficznym. Zdjęcia tegoroczne (a także to z roku 2016) zrobiłem aparatem Zenza BRONICA SQ-A, na negatywach: Pancro 400 i Ilford HP5+ ("świeconym" na ISO 160) oraz Acros 100 (zdjęcie z 2016). Wywołane zostały przeze mnie odpowiednio w R09 i w Ilfotecu DD-X. Wszystkie prezentowane obrazy powstały poprzez zdigitalizowanie negatywów i opracowanie w "cyfrowej ciemni")

ps.
Informacje o SY Jurand - znalazłem tu: [_ https://pl.wikipedia.org/wiki/SY_Jurand _]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz