Krajkowo
gdzieś niedaleko
Warty, osada nad
starorzeczami.
Dookoła pola i lasy, tuż, tuż rzeka, za rzeką Rogalin, Kórnik, dęby.
Jedno z moich "miejsc na Ziemi".
Od ponad 20 lat w leśniczówce krajkowskiej "siedzi" mój brat cioteczny Jacek.
Nie wyobrażam sobie - bym w ciągu roku nie znalazł kilku dni, w czasie których nie mógłbym wędrować po krajkowskich lasach.
Bez ludzi, w towarzystwie wyżłów - aż trzy zamieszkują leśniczówkę - z aparatem, z własnymi myślami, jesienią z torbą na grzyby.
O każdej porze roku jest tam pięknie, ale najpiękniej jest oczywiście jesienią. I to tą późniejszą - pod koniec października, na początku listopada.
Nad starymi zakolami Warty, nad bagniskami i uroczyskami unoszą się mgły, zza mgielnych zasłon wyłaniają się powyginane konary dębów.
Mimo, że w tych wędrówkach z reguły towarzyszy mi przynajmniej jeden pies - spotkania z mieszkańcami lasu są na porządku dziennym.
A fotografowanie lasu - to prawdziwie uspokajające zajęcie...
Widzę magię miejsca. Zwłaszcza ową późną jesienią. Uwielbiam takie klimaty pomimo że zmarźluch jestem :D
OdpowiedzUsuń